Kilka ostatnich dni to istna karuzela wydarzeń, uczuć i nastrojów. Począwszy od ogromnej radości doprawionej lekkim nie dowierzaniem i powątpiewaniem we własne umiejętności (z perspektywy minionego tygodnia zupełnie nieuzasadnione) po lęk o przyszłość i wiarę w ludzi oraz ich człowieczeństwo ( z małymi wyjątkami).
Zastanawiałam się nawet nad pisaniem jeszcze jednego bloga, takiego bardziej osobistego ale odpuściłam sobie gdyż brakuje mi czasu i nie bardzo lubię opisywać ważne dla mnie osoby bez ich wiedzy, nie koniecznie zgody. Mogę przecież tutaj o czymś, czy kimś wspomnieć tak jak do tej pory.
Nadal walczę z nagromadzonymi zaległościami w wielu sferach życia. muszę się z nimi uporać jak najszybciej, żeby mieć więcej czasu dla bliskich, tych będących bardzo blisko jeśli idzie o odległość fizyczną ale i tych bliskich memu sercu chociaż są bardzo daleko.
Bardzo potrzebuję wsparcia i mam je w miłych słowach i gestach bliskich. Czekam tylko na wymarzony cud i wierzę, że skoro już raz się wydarzył to prędzej czy później powtórzy się (wolałabym prędzej). Myślę, że mam za co dziękować i czuć wdzięczność. Więc żyję nadzieją i tęsknię za szczęściem.
Potrzebuję tylko trochę więcej czasu i siły. Powalczę jeszcze trochę.
Może następnym razem będę miała więcej czasu na pisanie i więcej odwagi na otwarcie się.
Do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz