środa, 6 lutego 2013

Ko ko ko

Mój chłopczyk malutki śpiewa sobie ko ko ko i prawie wychodzi mu też kukuryku. Dla nie wtajemniczonych chodzi o piosenkę "Noc była ciemna i głucha", gdzie w refrenie śpiewa się wyżej wspomniane ko ko ko. Zaczyna też powtarzać niektóre słowa, a raczej sylaby. Dziś powiedział mama i baba w taki dość świadomy sposób. Najwyższy czas zapisać Go na jakąś renomowaną uczelnię:) jakiś Harward albo coś podobnego hi hi hi.
Ania chyba już się całkiem zaaklimatyzowała w tym swoim Monroe. I bardzo dobrze. Tam przynajmniej widzi na czym polega prawdziwe, normalne życie. Takie gdzie jeśli człowiek pracuje to nie martwi się co jutro ma kupić - chleb czy coś do chleba? U nas jest nieciekawie. Chociaż się pracuje to niestety najniższa krajowa nie wystarcza na życie nawet na najniższej stopie. Mam czasem wrażenie, że nawet na kolanach się nie da żyć za te pieniądze. Dlatego też coraz częściej myślę a może raczej marzę o tym żeby moje dzieci nie musiały tak żyć. Dla siebie wymyśliłam kolejne zadanie chociaż nie zobowiązujące tylko takie na próbę sił i możliwości ( nie tych finansowych bo tych nie ma co sprawdzać - MINUS). Spróbuję wziąć udział w konkursie na własny biznes. Zobaczę czy dam radę.
Daria, młodsza z córek bez zmian: szkoła, praca i codzienne obowiązki. Pod pojęciem codzienne obowiązki kryje się denerwowanie mnie:).
Dziś usmażyłam faworki albo jak ktoś woli chrusty i są bardzo smaczne. Przyznam się, że zamiast zwykłego octu dodałam ocet jabłkowy, który w tym roku po raz pierwszy zrobiłam sama. Faworki mają lekko jabłkowy posmak polecam spróbować. 
Jeszcze dużo jest do pisania ale jak zwykle ograniczenia czasowe i kondycyjne powodują, że muszę kończyć i trochę pospać w końcu rano trzeba iść do pracy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz